Neapol, czyli stolica pizzy- z dzieckiem, co zwiedzać i jak przeżyć w tłumie turystów
Jeszcze w ubiegłorocznego Sylwestra nasz mały Pisklak orzekł, że marzy żeby zjeść prawdziwą pizzę we Włoszech. Wiadomo było, że w tym roku trafimy więc, w którymś momencie do słonecznej Italii. A jak na pizzę to najlepiej do Neapolu. Dobra cena na bilety, dobre chęci konkubenta (a o to w zasadzie było najtrudniej) i oto pod koniec października wylądowaliśmy na lotnisku w słonecznej Kampanii.
Zacznijmy od tego, że Neapol był tym miejscem, do którego odbyłam swoją pierwszą "egzotyczną" podróż. Było to w czasach gdy bilety lotnicze kosztowały majątek, podróżowało się więc pociągami z mnóstwem przesiadek i mnóstwem kontroli granicznych i mnóstwem stempli w paszporcie, po odbyciu tychże. Pierwsze kroki po wyjściu z pociągu oszałamiały, bo nie dość że człowiek był zmięty po kilkudziesięciu godzinach w podróży, to i kakofonia klaksonów przyprawiała o zawrót głowy.
Od czasu tej prehistorycznej wyprawy nie byłam w Neapolu aż do teraz i trochę się obawiałam zderzenia ze wspomnieniami. No i cóż...Neapol nie jest miastem łatwym do kochania. Szczególnie jeśli podróżujemy z dzieckiem. Wszechobecne skutery przemykające w odległości kilku centymetrów od ukochanego Pisklaka, śmieci wylewające się z każdego kąta. Budynki piękne, ale czasem koszmarnie zaniedbane. A na dokładkę w Neapolu są miejsca, gdzie nawet w towarzystwie postawnego mężczyzny, wolałam przemykać chyłkiem, z Pisklakiem na rękach, żeby tylko szybko minąć dziwnie patrzące w naszą stronę towarzystwo.
Mimo tych wad nadal jest to miasto, gdzie można poczuć już powiew egzotyki. Każdy podmuch wiatru przynosi zapach prania suszącego się na licznych sznurkach, albo też czarowne zapachy z licznych w mieście pizzerii lub piekarni. Tworzy to tak aromatyczną mieszankę, że od razu zaczynasz się uśmiechać.Oprócz aromatów, które pobudzają ślinianki co i rusz wpadamy na ślady historii, które zapierają dech.
No i ten Wezuwiusz, który zerka na nas i widać go prawie z każdego punktu miasta.Wulkan był obok pizzy tym co najbardziej ciekawiło Luśkę.
Mimo tych wad nadal jest to miasto, gdzie można poczuć już powiew egzotyki. Każdy podmuch wiatru przynosi zapach prania suszącego się na licznych sznurkach, albo też czarowne zapachy z licznych w mieście pizzerii lub piekarni. Tworzy to tak aromatyczną mieszankę, że od razu zaczynasz się uśmiechać.Oprócz aromatów, które pobudzają ślinianki co i rusz wpadamy na ślady historii, które zapierają dech.
No i ten Wezuwiusz, który zerka na nas i widać go prawie z każdego punktu miasta.Wulkan był obok pizzy tym co najbardziej ciekawiło Luśkę.
Oprócz odwiedzin w pizzeriach Neapol ma też do zaoferowania sporo ciekawych zabytków. Niektóre na pierwszy rzut oka nie wyglądają wcale okazale, a po zajrzeniu w głąb oszałamiają. Pisklak co i rusz wzdychał zachwycony i zaczarowany bogactwem.
Przy Piazza Plebiscito nie musicie martwić się o wszędobylskie skutery, natomiast mimo końca sezonu turystycznego, nadal było tłoczno. Z jednej strony plac zamyka Kościół San Fancesco di Paola. Kościół przepiękny, wstęp do niego jest bezpłatny, natomiast moje towarzystwo na tym etapie było już ledwo żywe ze zmęczenia i bardzo marudzili.
Z drugiej strony placu widać niepozorny szarawy budynek kryjący niespodziewane wnętrze. Pałac Królewski, bo o nim mowa to było pierwsze miejsce, które wywołało efekt opadniętej szczęki zarówno u Luśki jak i konkubenta. Za cenę całych 6 euro od osoby (Pisklaki do 6 roku życia wchodzą za darmo) mogliśmy zwiedzać piękne wnętrza i obejrzeć kolekcję szopek, z których słynął Neapol.Zdecydowanie warto tu zajrzeć.
Stacja Metra przy Via Toledo to kolejne miejsce gdzie zaniemówicie z wrażenia. To ponoć najpiękniejsza stacja metra w Europie. U nas spowodowała lekki przykurcz w szyjach, bo cały czas chodziliśmy z zadartą do góry głową. Nieważne czy byliśmy tam po raz pierwszy, czy po raz 4 w ciągu kilku dni. Niezmiennie to sklepienie zapiera dech w piersiach.
Ale uwaga, raz że jest tłum turystów i Pisklaka trzeba było mieć ciągle przy sobie, żeby nigdzie się nie zagubił. A dwa, że niestety ale to w tym miejscu konkubent musiał walczyć o swój telefon z kieszonkowcem. Jednym słowem chociaż stacja piękna, to trzeba cały czas zachować czujność.
Pompeje to bez dwóch zdań miejsce, które trzeba odwiedzić będą w Neapolu. Nawet jeśli tak jak nie fascynujecie się historią, a znajomość tejże pomaga wam po prostu poznać kontekst kulturowy niektórych dań/zjawisk/wydarzeń.
Byłam tu już podczas poprzedniej wyprawy do Neapolu, ale obezwładniające lipcowe upały sprawiły, że tę wyprawę pamiętam jak przez mgłę. Szczerze mówiąc głównie pamiętam, że były odlewy ludzkie....i dom uciech z wielkimi fallusami. Gorzej, że podczas tej wyprawy domu uciech nie znaleźliśmy.
Spacer po Pompejach to kolejny moment kiedy moi marudni towarzysze na chwilę umilkli bo ich po prostu na trochę zatkało. Nauka historii dla Luśki była zdecydowanie łatwiejsza gdy mogła poskakać po starożytnym przejściu dla pieszych, albo zajrzeć do wychodka sprzed wieków.
Konkubent za to najbardziej chciał zobaczyć odlewy postaci przysypanych pyłem wulkanicznym. Tutaj według mnie widok był jeszcze nieodpowiedni dla oczu młodocianego podróżnika. Dla mnie najbardziej przejmujący był widok niemowlaka oraz śpiącego psa zwiniętego w kłębek.
Z Neapolu do Pompejów najłatwiej dojechać z Dworca Głównego (przy Piazza Garibaldi). Musicie znaleźć stację kolejki Circumvesuviana, udajecie się w kierunku Sorrento. Wysiąść trzeba na stacji Pompei Scavi – Villa dei Misteri, nie zgubicie się wysiada tam tłum turystów. Bilet kosztuje 2,6euro w jedną stronę. Podróż trwa około 30 minut.
Po wyjściu ze stacji skręćcie w lewo i idźcie kilkaset metrów do wejścia na teren Pompejów-Porta Marina. Przy zakupie biletów dostaniecie mapki, korzystajcie z nich, bo łatwo się zgubić pośród uliczek. Zresztą łatwiej wam będzie szukać konkretnych obiektów niż kręcić się w kółko.
Polecam zabrać prowiant z Neapolu. Przed wejście na teren wykopalisk jedzenie jest pieruńsko drogie (wypiliśmy tu najdroższą lemoniadę na całym wyjeździe). Na terenie Pompejów co jakiś czas są kraniki z wodą pitną, więc warto zabrać swoją butelkę.
Pamiętajcie też o nakryciu głowy, bo słońce mocno praży. Dla rodziców z mniejszymi dziećmi polecam rozważyć chustę lub nosidło, z wózkiem na tym bruku może być ciężko.
Bilety wstępu jesienią 2019 to:
-17euro dorośli
-dzieci do 18 roku życia mają darmowy wstęp
-w pierwszą niedzielę miesiąca wstęp dla wszystkich jest darmowy
Neapol to zdecydowanie miasto zamków. Jest ich kilka i przyznam bez bicia, że mieliśmy w planach przede wszystkim Castel dell'Ovo (czyli zamek jajeczny), ale zabrakło nam szczęścia. Pierwszego dnia po przylocie zabrakło sił, a ostatniego dnia zabrakło godziny. Wstęp na zamek jest bezpłatny, ponoć widok na zatokę jest przepiękny. Niestety w niedzielę zamek dla zwiedzających dostępny jest tylko do 14:00.
Zdecydowanie jedna z rzeczy, dla której byśmy chcieli wrócić w to miejsce.
Tak samo zabrakło nam szczęścia do zwiedzania Ogrodu Botanicznego-wujek google mówił, że powinien być otwarty. Niestety włoski luz i niefrasobliwość nieco nas zwiodły. Gdy dotarliśmy pod bramę mogliśmy tylko przez ogrodzenie pooglądać ogromne palmy oraz poczytać krótką i treściwą kartkę, że tego dnia jest zamknięte.
ZOO w Neapolu, raczej nie polecamy. Niestety Neapol to nie jest miasto, w którym jest dużo atrakcji dla dzieci, a dodatkowo jeszcze cały czas Luśka musiała być trzymana za rękę. Zdecydowaliśmy się więc na atrakcję specjalnie dla niej, czyli odwiedziny w ogrodzie Zoologicznym. No i cóż....to był trochę przykry widok.
Były co prawda wielkie dinozaury i przeurocze kózki, które można było karmić. Był też plac zabaw, na którym można było się wyszaleć. Jednak były też niezbyt duże wybiegi dla zwierząt, natarczywi Włosi, którzy próbowali zrobić sobie selfie z tygrysem i w tym celu walili w szybę, by tygrys patrzył w odpowiednią stronę. Były też jakieś rozchichotane dziewczęta, które zawzięcie próbowały karmić wszystkie kolejne zwierzęta paluszkami.
Polecam, tylko żeby wybiegać młodocianych podróżników.
Bilety wstępu dla dorosłych to 15 euro. Dzieciaki poniżej 6 roku życia wchodzą za darmo.
GARŚĆ INFORMACJI PRAKTYCZNYCH:
Do Neapolu możecie dostać się tanio Wizzairem. Nam udało się ustrzelić bilety za 140zł w dwie strony.
Z lotniska do centrum (na Piazza Garbialdi) można dostać się Shutlebusem, bilety za 5 euro. Ubera w Neapolu nie ma, ale jest Bolt. Nas przejezd z Centro Storico na lotnisko wyniósł 15 euro.
Komunikacja publiczna w Neapolu jest bardzo rozwinięta. Jest kilka linii metra oraz linia kolejki podmiejskiej. Bilety możecie kupić w biletomatach oraz w kioskach oznaczonych literką T lub u bileterów na niektórych stacjach metra. Ale uwaga, w kioskach można płacić tylko gotówką, a w biletomatach tylko bilonem. No nie powiem raz był moment załamania gdy próbowałam kupić bilety, gotówki było za mało a 3 napotkane bankomaty nie działały.
Bilety na jednorazowy przejazd od 1,2 euro
Bilety całodniowe na metro to 3,5 euro
Bilety całodniowe na metro i kolejkę to 4,5 euro.
Do 6 roku życia dzieci jeżdżą za darmo.
Warto zainwestować w bilety bo jednak dystanse w Neapolu są spore. My mieszkaliśmy w Centro Storico i nadal mieliśmy duże odległości do pokonania.
Szukając noclegu w Neapolu zdecydowanie należy unikać okolic Piazza Garibaldi. To właśnie jedno z tych miejsc, w których można poczuć się mało komfortowo. Ciężko było w ciągu dnia, nie wyobrażam sobie chodzić tam wieczorami. A jednak trzeba wziąć pod uwagę że kolację będziecie jeść dopiero po skończonej sjeście, czyli po 19:00.
My mieszkaliśmy w Centro Storico i w sumie mieliśmy dużo szczęścia, że mieszkanie było w głębi podwórka i było w nim cicho. Przy samej ulicy mogłoby być ciężko, na to też warto zwrócić uwagę.
Następnym razem będziemy zapewne szukać w dzielnicy Chaia lub Margellina. Wydawały się być zdecydowanie czystsze i spokojniejsze od centrum. A dojazdy do zabytków i tak trzeba było uwzględnić więc lepiej mieszkać w spokojnej okolicy.
Pieniądze w Neapolu warto mieć chociaż częściowo w gotówce. W pizzeriach zazwyczaj można płacić kartą, w sklepach tak samo. Jednak już za bilety komunikacji można zapłacić tylko gotówką...a bankomaty nie zawsze działają. Najlepiej wyjąć trochę gotówki na drobne wydatki.
Kiedy jechać. Dla mnie wybór jest oczywisty, termin na podróż jest między wrześniem a majem. Jeśli zamierzamy robić cokolwiek więcej poza moczeniem tyłka w morzu to letnie upały są nie do przeżycia. Na koniec października było przyjemne 25 stopni w ciągu dnia, w styczniu około 15.
Pieniądze w Neapolu warto mieć chociaż częściowo w gotówce. W pizzeriach zazwyczaj można płacić kartą, w sklepach tak samo. Jednak już za bilety komunikacji można zapłacić tylko gotówką...a bankomaty nie zawsze działają. Najlepiej wyjąć trochę gotówki na drobne wydatki.
Kiedy jechać. Dla mnie wybór jest oczywisty, termin na podróż jest między wrześniem a majem. Jeśli zamierzamy robić cokolwiek więcej poza moczeniem tyłka w morzu to letnie upały są nie do przeżycia. Na koniec października było przyjemne 25 stopni w ciągu dnia, w styczniu około 15.
Widoki bardzo fajne, chciałabym zwiedzić Neapol! :)
OdpowiedzUsuńbardo polecam. Szczególnie kulinarną stronę Neapolu, za kilka dni będzie post gdzie nam udało się zjeść najpyszniejsze pizze i lody w mieście :)
UsuńWizzair ma czasem całkiem przyjemne ceny na loty do Neapolu. Nam z Warszawy udało się kupić bilety za 140zł w dwie strony.
Neapol - stolica pizzy z dzieckiem... Muszę przyznać, że różne już jadłem, ale pizzy z dzieckiem nie jadłem. I chyba bym się nie odważył ;) Ale do Neapolu wybrać się muszę ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję za jakże merytoryczny i inspirujący do czegokolwiek komentarz :)
UsuńNa pewno skorzystam!!! kocham pizzę, nigdy nie jadłem.
OdpowiedzUsuń