Podróż marzeń- jak ją zaplanować
Właśnie wróciłyśmy do domu, po krótkim wypadzie do Wiednia. Plecak jeszcze nie rozpakowany panoszy się w przedpokoju. A wy lubicie podróżować? Sprawia wam radość ten dreszczyk emocji gdy samolot wzbija się w powietrze? Ten wyskok adrenaliny przy pakowaniu, czy aby na pewno wszystko co potrzebne do szczęścia jest spakowane? Podróż marzeń jeszcze przed wami, w sferze marzeń, czy może wyprawa życia, do opowiadania wnukom przy kominku jest już za wami? To nie musi być koniec świata. Można wybrać się i za najbliższą granicę (albo granicę miasta) i cieszyć się jak wariat ze wspaniale spędzonego czasu i odkrycia nowych miejsc i smaków.
Dla mnie każdy wyjazd z domu jest wyprawą marzeń, ruszamy się z miejsca, przez chwilę nie trzeba martwić się praniem i będzie okazja do zebrania fajnych wspomnień. Mam co prawda listę miejsc, które chcę zobaczyć, albo.....dań które chcę spróbować, ale każdy wyjazd cieszy jak wymarzony prezent na gwiazdkę. To dla mnie wyjście ze swojej strefy komfortu i znalezienie się w innym świecie. Rozbudzanie ciekawości w Luśkowym serduchu. Łączę pokazywanie piękna różnych miejsc Luśce, z pokazywaniem jej nowych potraw i ubolewam, że nie zawsze to w 100% docenia. Marzą mi się jeszcze Gruzja, Armenia, Grecja, Włochy po raz kolejny i kolejny, Francja, w dalszej perspektywie Tanzania, może w końcu jakiś azjatycki kierunek, może Bliski Wschód. To wszystko same smakowite kierunki i gdy tylko o tym myślę aż robię się głodna.
Uwielbiam ten stan przed podróżą, gdy mam już bilet w garści (albo najprawdopodobniej na mailu), gdy sprawdzam czy paszporty są jeszcze ważne, wertuje przewodniki i oferty noclegów w danym mieście. Lubię robić wstępny plan zwiedzania, a potem w oparciu o niego przeglądać blogi podróżnicze, portale gastronomiczne lub wypytywać krewnych i znajomych w poszukiwaniu miejsc gdzie można smacznie i lokalnie zjeść. A w zasadzie plan zwiedzania mam bardziej oparty o miejsca gdzie chcę zjeść. Tak, to właśnie w takiej kolejności się odbywa: samolot->nocleg->plan co i gdzie jemy, dopiero później zagłębiam się w informacje co zobaczyć, jak dotrzeć z lotniska do hotelu, jak poruszać się po mieście, jakie ubezpieczenie podróżne wybrać.
Nie wyobrażam sobie podróży bez robienia zakupów tam gdzie lokalsi i nie spróbowania lokalnych przysmaków. Nawet jeśli do tych lokalnych frykasów należy buła z kiełbasą. Może mało romantyczne, ale w sumie pyszne i sycące. Co prawda zdaję sobie sprawę, że są miejsca na świecie, w których lokalne przysmaki mogą mnie przyprawić o zawrót głowy i gęsią skórkę, ale w polskiej kuchni też znajdę coś czego zdecydowanie do pyska nie wezmę. Wiem, że nawet na końcu świata znajdę coś ciekawego i dobrego do spałaszowania, a Luśka niekoniecznie musi codziennie jeść babciną zupę.
Uwielbiam ten stan przed podróżą, gdy mam już bilet w garści (albo najprawdopodobniej na mailu), gdy sprawdzam czy paszporty są jeszcze ważne, wertuje przewodniki i oferty noclegów w danym mieście. Lubię robić wstępny plan zwiedzania, a potem w oparciu o niego przeglądać blogi podróżnicze, portale gastronomiczne lub wypytywać krewnych i znajomych w poszukiwaniu miejsc gdzie można smacznie i lokalnie zjeść. A w zasadzie plan zwiedzania mam bardziej oparty o miejsca gdzie chcę zjeść. Tak, to właśnie w takiej kolejności się odbywa: samolot->nocleg->plan co i gdzie jemy, dopiero później zagłębiam się w informacje co zobaczyć, jak dotrzeć z lotniska do hotelu, jak poruszać się po mieście, jakie ubezpieczenie podróżne wybrać.
Nie wyobrażam sobie podróży bez robienia zakupów tam gdzie lokalsi i nie spróbowania lokalnych przysmaków. Nawet jeśli do tych lokalnych frykasów należy buła z kiełbasą. Może mało romantyczne, ale w sumie pyszne i sycące. Co prawda zdaję sobie sprawę, że są miejsca na świecie, w których lokalne przysmaki mogą mnie przyprawić o zawrót głowy i gęsią skórkę, ale w polskiej kuchni też znajdę coś czego zdecydowanie do pyska nie wezmę. Wiem, że nawet na końcu świata znajdę coś ciekawego i dobrego do spałaszowania, a Luśka niekoniecznie musi codziennie jeść babciną zupę.
Przed podróżą warto zastanowić się jakim środkiem transportu dotrzemy na miejsce. My zawsze wybieramy pociąg lub samolot. Jest szybciej, a do tego Luśka uwielbia samoloty i może też swobodnie spacerować. Natomiast jest limit bagażu i czasem zaskakuje konieczność biegu przez dworzec do pociągu, który za 2 minuty odjeżdża.
W samochodzie jest większa swoboda z czasem wyjazdu, z ilością zabranych rzeczy i z miejscami do których można dotrzeć, ale.....Luśka ma chorobę lokomocyjną i nie znosi jeździć przywiązana w foteliku. Jazda nawet 2-godzinna z nią to lekka katorga, a jazdy gdzieś dalej w Europę w ogóle sobie nie wyobrażam.
Kolejnym ważnym aspektem każdej podróży jest nocleg. Można zaszaleć i spać gdzieś na dziko, pod namiotem, można wybierać hostele, apartamenty albo hotele z pełnym wyposażeniem, można nocować na czyjejś kanapie, jeśli jesteś gotów ewentualnie odwdzięczyć się tym samym . Opcji jest zasadzie bez liku
Czasy szalonych eskapad bez jakiegokolwiek planu już za mną. Teraz muszę mieć ciepłe i wygodne łóżko, własną łazienkę, której nie muszę dzielić z połową hostelu i jeszcze zaciszny kąt w którym mogę postawić dziecko gdy próbuje nadmiernie wejść mi na głowę. Ze względu na budżet i prosty rachunek ekonomiczny, zazwyczaj wybieram miejsce gdzie mamy też swobodny dostęp do kuchni i możemy zrobić sobie śniadanie i kolację we własnym zakresie. Na obiady zawsze wybieramy jakieś miłe knajpki, najlepiej pełne lokalsów, żeby spróbować czym się żywią na miejscu.
Jednak w pełni rozumiem też podróżujących, którzy całkiem nie chcą myśleć o gotowaniu i robieniu sobie chociażby kawy i wybierają hotele z opcją all inclusive.
Jeśli wybieracie opcję z dotarciem samolotem na miejsce, trzeba jeszcze pomyśleć o transferze z lotniska do miejsca noclegowego. Wybierzcie pomiędzy wypożyczeniem samochodu, lokalnym transportem, taksówką, albo np. uberem. Jak dla mnie jest to zazwyczaj jeden z gorszych momentów podróży. Już zaczynam być zmęczona podróżą, Luśka już nie jest podekscytowana wizją zobaczenia samolotu więc grzeczność jej się zacina, nowego miejsca jeszcze nie znam na tyle żeby w miarę pewnie się po nim poruszać i jeszcze muszę ogarnąć bagaż, który zazwyczaj noszę na własnych plecach. Do tego często jeśli wybiera się transport publiczny warto wcześniej rozeznać się czy np. bilety kilkudniowe nie będą dla nas bardziej opłacalne oraz czy nie warto np. takiego biletu wyroić sobie z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem przez internet.
Zagadnień do ogarnięcia przed, nawet krótkim wyjazdem, jest nieskończona lista. Tym bardziej jeśli podróżujemy z małym pacholęciem u boku, dla własnego spokoju warto mieć (prawie) wszystko pod kontrolą.
Ja lubię planowanie, organizację tego typu wyjazdów i samo sprawdzanie i czytanie o odwiedzanym miejscu. Nawet jeśli czasem zdarzy się wtopa i nie doczytam gdzieś drobnego druczku o konieczności uiszczenia dodatkowej, wcale nie takiej drobnej, opłaty za sprzątanie w wynajmowanym apartamencie.
Jeśli jest to wasza pierwsza podróż z dzieckiem przy boku lub też chcecie poczuć od razu wakacyjny luz i mieć gwarancję tego, że na miejscu się nie zgubicie bo zaopiekuje się wami rezydent, a pod same drzwi hotelu zawiezie was podstawiony autokar, to wybierzcie jedną z ofert biura podróży ITAKA, tym bardziej że już teraz możecie zaplanować przyszłoroczne wakacje i tylko odliczać dni do zasłużonego odpoczynku oraz kupować nowe bikini (tutaj macie link gdzie znajdziecie ofertę: www.itaka.pl/lato/
).
Nawet jeśli jesteście zapalonymi podróżnikami, którym wszelka organizacja nie jest straszna, warto zerknąć na ofertę ITAKI. Może akurat wśród oferty lotów czarterowych wpadnie wam w oko jakaś perełka. Czasem warto polecieć czarterem z biurem podróży niż kombinować z pięcioma przesiadkami, żeby dotrzeć na wymarzone wakacje.Zerknijcie na listę kierunków, które oferuje ITAKA, może akurat przy którymś szybciej zabije wam podróżnicze serce www.itaka.pl/nasze-kierunki/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz