528. Ciasto z masłem orzechowym i malinami
Czasem nawet twardzielka musi sobie pomarudzić. Konkubent wyjechał już dawno temu, a do jego powrotu tyle czasu, że 5 razy zdążę zapomnieć jak wygląda. Tylko dzwoni i przekazuje swoje światłe rady na temat wszelakie-od wychowania dziecka po to co mam jeść na śniadanie.
Dziecko natomiast, jak to dziecko ma trylion razy więcej energii niż matka polka umęczona. Biega, skacze, lata, pływa, w tańcu w ruchu wypoczywa. Od poranka gdy tylko się obudzi jest w ruchu i ciągle gada przy okazji. A gada na różne tematy, najczęściej kłócąc się ze mną. Taka wyszczekana 2-latka mi się trafiła.
Razem z nią w ruchu jest wszystko dookoła i nasze dwie kocice, których podstawową funkcją życiową jest walka o pełną michę. W międzyczasie nie zważają na wazoniki, doniczki, kwiatuszki czy figurki, które stanęły na ich drodze. Wszystko lata. Taki latający dom mamy. A ja jedna z uporem maniaka, próbuję to okiełznać. I w międzyczasie zrobić coś dobrego do jedzenia. W przelocie czasem jeszcze jakieś zdjęcia robię. Już w ogóle łapiąc moment czasem uda się sięgnąć po jakąś książkę i kawę przy tym wypić. Nie często się takie momenty trafiają, ale staję na głowie, żeby nie zwariować w tym ogólnym pędzie.
I na to wszystko znowu dzwoni konkubent. Wysłuchuje mojej tyrady, że czasem pod górkę w życiu, czasem już zmęczona jestem, że targanie na drugie piętro zakupów mnie wkurza więc zaprzestaniemy chyba jedzenia i czasem nie wiem co odpowiedzieć własnemu dziecku, bo już kończą się pomysły na odpowiedź przy tysięcznym pytaniu "mamo kupisz mi różowy samolot?". A na koniec luby , który jak zwykle uważnie mnie słuchał i empatia go przepełnia, wygłasza jakże uspokajającą mnie kwestię "no to fajnie że sobie radzisz i nie masz urwania głowy".
Także ten. Ciśnienie mi podniósł lepiej niż kawa. Myślę już jak się szybko teleportować ten hektar drogi stąd i czy za zbrodnię w afekcie jakby co dostanę łagodny wymiar kary. Jakby był pod ręką to bym się zabawiła w modliszkę i odgryzła mu ten czerep. Czuję, że jak nie uzupełnię szybko poziomu cukru we krwi to może dojść do jakiejś tragedii. Właśnie dlatego muszę mieć jakieś ciasto w zanadrzu.
W takich momentach trudno, niech dziecię wyje że nie tą bajkę co chciała włączyłam, niech kocice miauczą rozpaczliwie bo w miskach dno widać. Ja mam przerwę na kawę i ciasto. Inaczej zwariuję. A takie ciasto ratujące moje nerwy to tym razem jest z masłem orzechowym i malinami. Polecam. Bardzo smaczne i koi nerwy zszargane związkiem z mężczyzną.
CIASTO Z MASŁEM ORZECHOWYM I MALINAMI:
-4-5 łyżek masła orzechowego
-4 jajka
-szczypta soli
-pół szklanki cukru trzcinowego
-1 i 1/3 szklanki mąki pszennej
-łyżeczka sody oczyszczonej
-2 łyżki roztopionego masła
-2 garści malin
Jajka ubić na puszystą, białą masę z cukrem i solą. Gdy cukier całkiem się rozpuści dodać roztopione i ostudzone masło oraz masło orzechowe. Następnie, nie przerywając mieszania, dodawać stopniowo przesianą mąkę z sodą. Gotowe ciasto przelać do keksówki. Na wierzchu ułożyć równomiernie maliny.
Ciasto wstawić do piekarnika rozgrzanego do 170st, na około 40-50 minut, aż się zarumieni, a patyczek wetknięty w środek będzie po wyjęciu suchy. Gdy nieco przestygnie jest gotowe.
SMACZNEGO!
Jeśli coś ma w nazwie masło orzechowe to już to kocham ♥ a jeszcze do tego maliny... muszę spróbować
OdpowiedzUsuńTo koniecznie spróbuj tego ciasta,masło mocno czuć po upieczeniu,a kwaskowate maliny świetnie uzupełniają smak :)
UsuńNie przepadam za masłem orzechowym, ale maliny kocham więc może spróbuję :)
OdpowiedzUsuńspróbuj koniecznie, też kiedyś nie przepadałam, ale w tym cieście świetnie pasuje :)
UsuńMasło orzechowe to świetny pomysł, zwłaszcza, że można je tak łatwo zrobić. Ciasto zachęca :)
OdpowiedzUsuńprzyznaję bez bicia, że z lenistwa kupuję masło (chociaż co to za lenistwo jak trzeba się naszukać dobrego). Ale od kiedy pokochałam masło orzechowe czuję motywację żeby zrobić je samodzielnie
Usuńsuper,wygląda rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńWygląda mega apetycznie. Do tego przepiękne zdjęcia. Patrzę na nie i tak ciepło się robi na serduchu. To uczucie jakby było się w domu u Rodziców i delektowało samymi smakołykami.
OdpowiedzUsuńDodam, że jestem 1,5 tys km od domu stąd te wywody. :D
to mi się zrobiło ciepło na serduchu. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, tym bardziej że staję czasem na głowie, żeby mojej małej córeczce dom kojarzył się jak najpiękniej. Dlatego lubię gdy pachnie w nim domowym ciastem :)
Usuńgdzie Cię tak daleko wywiało?