×

Czego NIE kupować dziecku na prezent

 Ja wiem, że dziś Dzień Matki ale ja już od jakiegoś czasu myślami jestem przy Dniu Dziecka. Takie skrzywienie matczyne że najpierw myśli o progeniturze, a dopiero później o swojej skromnej osobie. 
Dzień Dziecka nieodzownie łączy się z prezentami i niespodziankami. Niby darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby i prezenty powinny nas cieszyć, ale..... Ale czasem prezenty powodują zgrzyt zębów, lądują od razu na dnie szafy, lub są zwyczajnie niebezpieczne dla potomstwa. Wiem, że nie jest łatwo znaleźć coś ciekawego i interesującego dla dzieciarni, która chyba ma już wszystko. Jednak przed kupnem kolejnej zabawki najlepiej pomyśleć trochę, a nie kupić byle co byle tylko coś było. 
Poniżej kilka przykładów prezentów, których według mnie NIE można kupować na prezent. 

1. INSTRUMENTY MUZYCZNE
Trąbki, tamburynki, cymbałki, gitara, organki, czy inne instrumenty, które potrafią pięknie grać, ale w rękach kilkulatka są narzędziem szatana. Sąsiedzi chcą wzywać egzorcystę, a rodzice szukają dobrego psychoterapeuty po kolejnym czarownym wieczorze w towarzystwie młodego wirtuoza tamburynu. Nie, nie i jeszcze raz nie. Bez wyraźnej informacji ze strony rodziców, że chcą taki prezent, nie idźcie tą drogą i nie kupujcie instrumentów muzycznych. Lepiej już kilkulatka w ramach prezentu wysłać np. na lekcje gry na gitarze. Może obudzi się w nim pasja i będzie to z większym pożytkiem niż brzdędolenie do księżyca. 
Chociaż sama w swej nieświadomości kiedyś rzuciłam, że Lucy nie ma żadnych grających zabawek i do dziś dzień cierpnę na widok różowego pianinka w jej łapkach.
Natomiast wszelkie zabawki grające warto przesłuchać przed zakupem. Do tej pory wszyscy nasi goście mają lekko skonsternowane miny gdy Lusikowy stolik interaktywny zaczyna swoją piosenkę "tablecie analnym"

2. TYSIĄC PIĘĆSET STO DZIEWIĘĆSET RODZAJÓW KLOCKÓW
Klocki są świetnym prezentem, rozwijają wyobraźnie, pomagają ćwiczyć sprawność małych rączek, i mali i duzi się przy nich dobrze bawią, ale....na Boga jedynego! spójne klocki, które można ze sobą połączyć, a nie miliard rodzajów. O ile przy prostych drewnianych klockach nie ma za bardzo tego problemu, bo zawsze można jeden na drugim położyć, o tyle przy bardziej zaawansowanych już zaczynają się schody. Moja latorośl, tak jak i ja, jest małym złośnikiem. Wybitnie ją wkurzało gdy próbowała zbudować wieżę z duplo i grzebiąc w pudle wypełnionym klockami wciąż trafiała na takie, które nie pasowały i wieża się rozwalała. No cóż, spokój mojego dziecka jest najważniejszy, nie może wątpić w swoje umiejętności przez taką głupotę jak nie kompatybilne elementy. Wszystkie klocki, których nie dawało się połączyć zostały eksmitowane na działkę. 
Najbezpieczniej jest zapytać po prostu rodziców jaki rodzaj klocków mają. Nawet wśród Lego są zestawy mniejsze i większe, więc mają różny zakres cenowy. Do tego jest sporo klocków innych firm, które można z nimi łączyć. Jest w czym wybierać, wystarczy zapytać.

3. TONA SŁODYCZY
Wielkie jajo niespodzianka, tona cukierków, lizaki nie mieszczące się rękach i żelki wysypujące się z każdego kąta to raj dla dziecka, ale i koszmar dla rodziców. Naładowane cukrem dziecko prędzej samo się wystrzeli w kosmos niż grzecznie zaśnie wieczorem. Do tego niektórzy rodzice w ogóle nie chcą zapoznawać swoich pociech z dziełem szatana jakim są kupne słodycze. Zamiast wciskać w małą spoconą łapkę batonika, który za chwilę zostanie rozsmarowany po ścianie i wciśnięty pomiędzy klawisze na klawiaturze, oddajcie je rodzicom. Oni będą rozsądnie reglamentować słodkości. 

4.ZESTAWY PREZENTOWE Z BUTELKAMI I SMOCZKAMI:
To zło w pięknym opakowaniu. Noworodek pojawia się na świecie i nie wypada iść do niego z pustymi rękami. Wpadamy do sklepu i w popłochu łapiemy piękne pudełeczko z butelką i smoczkiem, bo tak pięknie wygląda. No niby wszystko pięknie, ale....być może rodzice w ogóle nie chcą używać butelki i smoczka, być może już mają wybrany model butelki, która nie zaburza odruchu ssania i wspomaga karmienie piersią, być może maluch ma tylko jeden ulubiony model smoczka. Może być wiele powodów, dla których taki piękny zestaw za chwilę wyląduje na dnie pięknej szuflady. Sama taki mam skitrany od urodzin Lucy. 
Jeśli już całkiem nie macie pomysłu na to co kupić maluszkowi poszukajcie ładnego ręcznika z kapturkiem, kocyk lub po prostu zaproponujcie jego mamie pomoc np. w ugotowaniu obiadu. 

5. ZABAWKI Z LICHEGO PLASTIKU
To już nawet nie jest zabawną anegdotką, tylko całkiem poważną sprawą. Świergolący ptaszek, który był na tyle słaby psychicznie że przestał śpiewać i ma ukręcony łepek po 3 godzinach w łapkach Lucy jest śmieszny. Jednak zabawka, w której maluch odgiął rączkami klapkę zabezpieczającą baterię, już mnie wkurza. Nie tylko mogła ułamać jakiś kawałek tego plastiku i go połknąć, mogła też spożyć baterie i poparzyć sobie przełyk. Lajf is brutal. Wolę wydać trochę więcej na zabawki, które nie rozpadną się w rękach, a małe rączki potrafią być naprawdę bardzo sprawne w rozkręcaniu i organizowaniu crash testów.

Przewrotnie na zdjęciach są ulubione zabawki Lucy. Pluszowego Niedźwiedzia szukaliśmy po całym mieście tuż przed urodzinami i od tej pory Lucy się z nim nie rozstaje. Małe, plastikowe Niedźwiedzie są z zestawów klocków, które można łączyć z duplo. Kłapouchy zwany u nas "koniem" jest wożony w wózku, noszony, przytulany i ogólnie kochany. A zacne książki są zawsze w cenie.

Najprościej zapytać rodziców co może ucieszyć malucha. Być może ma już ukochaną postać z bajek, która skradła młodociane serduszko. Może mama ma upatrzoną jakąś książkę lub puzzle i chętnie podzieli się swoją listą życzeń. Może jest jakiś większy prezent jak np. drewniana kuchnia lub trampolina, na który można zrobić rodzinną zrzutkę. 
Jeśli brak wam inspiracji prezentowych zerknijcie na bloga i listę mikołajkowych pomysłów dla kilkulatków. Praktycznie wszystkie pozycje z tej listy świetnie się u nas sprawdzają. 

6 komentarzy:

  1. świetny wpis:) Uśmiałam się setnie podczas czytania, a jednocześnie co chwilę potakiwałam. Zgadzam się z każdym punktem w 100%. Nic dodać, nic ująć;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy punkt to sama prawda. Szczególnie podpisuję się pod pkt 3. Słodycze to plaga, której nie da się wytępić. Sami dajemy dzieciom słodycze, ale staramy się to robić rozsądnie, a do tego musimy dokładnie odsiewać część z nich, bo moje dziewczyny mają uczulenia na niektóre składniki. Gdybyśmy nie oponowali i nie uprzedzali gości to pewnie do dziś leżałyby u nas sterty słodyczy sprzed 3 lat, bo nie miałby ich kto jeść ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja przez długi czas słyszałam od niektórych członków rodziny, że jestem okrutna bo nie pozwalam Lucy jeść czekolady i innych słodyczy...2 urodziny obchodziła w tym miesiącu, ale w głowie się niektórym nie mieściło że dla rocznego dziecka lepsze są truskawki niż czekoladowy batonik. Ech....ja jestem fanką książek na prezent :)

      Usuń
  3. ja uważam, że dobrym prezentem zawsze jest coś co dziecko będzie mogło złożyć/skleić/uszyć razem z rodzicem- dlaczego? Bo dzieci mają wszystko tylko rodziców coraz mniej. Rodzice pewnie mniej się cieszą ale często po jakimś czasie dostaję np mms od znajomych i podziękowanie, że dzięki prezentowi spędzili cudne, wspólne popołudnie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas jeszcze składanie i sklejanie kończy się zazwyczaj poklejeniem kota i całej kanapy, ale hitem są książki bez tekstu, gdzie trzeba samemu opowiadać co się widzi na obrazku np. Rok w lesie, albo Wiosna na ulicy Czereśniowej....i puzzle z Maszą i Niedźwiedziem :)

      Usuń

Copyright © 2016 Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny , Blogger