×

Najlepszy budzik bez funkcji drzemki


Poranne spotkanie na szczycie...mojego brzucha
 Mam taki super budzik. Jak się włączy to trzeba wykonać odpowiednią sekwencję ruchów, żeby przestał wydawać z siebie dźwięki. Już nie kusi mnie włączanie co chwila drzemki, bo jeszcze 5 minut sobie pośpię i na pewno mi to pomoże. Kiedy już się wstanie z łóżka i zacznie działać, organizm od razu pobudza się do życia. 

Tylko jedną małą wadę ma ten budzik. Nigdy nie wiadomo kiedy uzna, że już trzeba wstać. Kiedyś było mi dobrze i budzik zaczynał działać dopiero koło 8-9, ba czasem nawet 10 rano. Ostatnio jakby przyspieszył bo już o 6:00 podrywa mnie do życia. Raz to nawet o barbarzyńskiej 5:20 się zaczęło. 

A zaczyna się niewinnie. Jest cisza. We śnie przewracam się z boczku na boczek i nagle słyszę "mamamamamamamama....łeeeeeeeeeee....mamamammamama... łeeee" i tak do momentu gdy wstanę, wezmę szanowny budzik na ręce i zabiorę do naszego łóżka. To jeszcze można zrobić w półśnie, z nadzieją w sercu że pacyfikacja budzika się uda i jeszcze chwilę pośpię. 
Budzik leży, ja leżę, konkubent w ogóle nie daje znaków życia, znaczy chyba się udało i jeszcze pośpimy. I nagle ....na łóżko wskakuje kocica. Poziom ekscytacji u budzika niebezpiecznie się podnosi. Na obliczu zakwita uśmiech od ucha do ucha, a z gardziołka wydobywają się radosne piski i nawoływania. Prosto do mojego się wydobywają. 
Ale trudno może jeszcze uda się zasnąć. A może się nie uda, bo właśnie budzik i kocia Zołza urządziły sobie spotkanie na szczycie. Na szczycie mojego brzucha oczywiści. Leżą sobie przyjaciółki i się wspólnie bawią piłeczkę, którą kilka dni temu kupiłam. Co mnie głupią podkusiło, więcej gówniarzowi nic nie kupię.  
Zabawa z piłeczką jest przednia. Jedna drugiej sobie ją wyrywa i skaczą radośnie, a że skaczą po rodzicach to dodatkowa atrakcja. Matka piętą w oko dostała, ojciec łokciem pod żebra. Ale przecież to takie małe i urocze łapki, więc na pewno nic nie boli. Sama radość o poranku. 
Uffff....wreszcie zlazły obie z łóżka i bawią się na podłodze, wystarczy łypnąć okiem od czasu do czasu. Ładnie się bawią gagatki, grzeczniutko jedna drugiej sobie zabawki podają. Czujność lekko uśpiona i ja zaczynam przysypiać bo coraz ciszej jest i nagle.....łubudu! Przy współpracy obu przyjaciółek moje kwiaty lecą z szafek. I te doniczki co je tak pieczołowicie wybierałam w sklepie nie wytrzymały psychicznie i leżą w szczątkach. Kątem oka jeszcze zauważam, że po całym domu jest rozwleczony papier toaletowy, który ktoś sobie pożyczył z łazienki.

No to.....znak sygnał, że spać już się nie da. Do roboty starzy. Czas posprzątać dom po zabawie Luśki i Zołzy. Czas zaparzyć sobie porcję kofeiny i przygotować śniadanie dla ancymona. Żeby miała jeszcze więcej sił na psoty. 

Dzień będzie na pewno dobry, bo mama zobaczyła najpiękniejszy Luśkowy uśmiech na świecie!
Siostra szczeniaczka uczniaczka.....ulubiona o poranku i jak pięknie i głośno się z nią śiewa.

Bateryjki się wyczerpały.

3 komentarze:

  1. oj tylko takiemu budzikowi sie wybacza ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tylko takiemu budzikowi sie wybacza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, tylko takiemu, bo jak ktoś inny mnie obudzi to gryzę i warczę :)

      Usuń

Copyright © 2016 Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny , Blogger