390. Ciasto makowe z kokosem na samych białkach, a dodatkowo ciekawa lektura
Nie lubię jak się marnuje jedzenie. W trakcie świąt i całego tego bałaganu poświątecznego w wielu potrawach używałam same żółtka, białka zbierając w kubku. Trochę dodałam do jajecznicy, ale znowuż nie jemy jajecznicy każdego dnia, tak żeby przerobić takie ilości. Bez ciągle nie umiem zrobić, więc jakoś nie miałam ochoty na kolejne eksperymenty i wywalanie do kosza kolejnej cukierniczej klapy. Kokosanki na białkach jeszcze czasem robię, ale na suche ciasteczka też jakoś amatorów nagle zabrakło. Padło na ciasto makowe z kokosem na samych białkach. Kilka ładnych lat temu triumfy na wszelkich imprezach od imienin u cioci, po firmowe śledziki, święciło ciasto o wdzięcznej nazwie cycki murzynki. Całkiem dobre to było i akurat do moich celów idealne, bo jedna z warstw składała się z ciasta makowego na białkach. Tak więc zrobiłam swoją wersję cycków murzynki, tyle że bez cycków. Na wierzch lekki krem i nieco czekolady i już jest gotowe naprawdę bardzo zacne ciasto. Do tego filiżanka aromatycznej kawy i dobra lektura i można się rozkoszować....15 minutami relaksu podczas drzemki małego harpagana :)
CIASTO MAKOWE Z KOKOSEM NA BIAŁKACH:
-6 białek
-3/4 szklanki cukru
-szklanka suchego maku
-szklanka wiórków kokosowych
Białka ubić na sztywną pianę. Stopniowo dodawać do nich cukier, następnie delikatnie wmieszać mak i wiórki kokosowe. Tak przygotowane ciasto makowe wylać na przygotowaną blachę (ja używałam takiej o wymiarach ok. 25x30cm) i wstawić do piekarnika rozgrzanego do 170st, na około 30 minut.
Gdy ciasto ostygnie można je posmarować ulubionym dżemem (polecam malinowy lub wiśniowy) lub lekkim kremem. Można użyć np. takiego:
-tabliczka białej czekolady
-2 łyżki masła
-chlust esencji waniliowej
-ok. 300g serka naturalnego np. President
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Masło utrzeć z wanilią i serkiem, dodać do niego czekoladę i wszystko wymieszać na gładki krem.
Pod choinką znalazłam bardzo ciekawą lekturę "Okupacja od kuchni-kobieca sztuka przetrwania" Aleksandry Zaprutko-Janickiej. Historia raczej nie należała do moich ulubionych przedmiotów, ale ta książka jest naprawdę ciekawie napisana. Przywołuje pomijane fakty z historii, przytacza dykteryjki o życiu codziennym w okupowanej Polsce. Historie o pomysłowości szmuglerów, handlarzy czy zwyczajnych pań domu zaskakują, na dokładkę mamy menu z kilku lokali gastronomicznych. Niestety o takich rzeczach nie uczą na lekcjach historii, a szkoda bo może więcej osób byłoby zainteresowanych tematem.
Z jednej strony tą książkę czyta się bardzo dobrze, bo jest napisana przystępnym językiem. Z drugiej ciężko to objąć rozumem, komuś kto bombardowany jest reklamami jedzenia i widzi półki uginające się pod towarami wszelakimi. Ktoś w niedalekiej przeszłości chciał z rozmysłem zagłodzić cały naród. Z tego właśnie względu nie jest to kolejna lekka opowiastka. Polecam żeby przeczytać, przemyśleć i docenić, że teraz spokojnie możemy usiąść w fotelu i napić się prawdziwej kawy, a nie naparu z żołędzi.
Hej, a nie namaczasz tego maku? :) Tak po prostu suchy i już wsypujemy do tego cista?
OdpowiedzUsuńBo kupiłam zwykły niebieski mak i na opakowaniu jest napisane, żeby go namoczyć i gotować w mleku lub wodzie...
Nie namaczam, nie gotuję i w ogóle żadnych cudów z nim nie robię :)
Usuń