352. Brioszki z malinami, maślane bułeczki na śniadanie
Zaczyna się robić niebezpiecznie. Przez te wszystkie wyjazdy Miśkowe wypracowałyśmy sobie z Luśką pewne codzienne rytuały. Strach się bać jak wielka awantura wybuchnie, gdy pewnego dnia Miśko wróci i nam je zaburzy.
Największą katastrofą będzie zmiana rytmu naszego poranka. Pracowałyśmy nad tym już jakiś czas i wreszcie wszyscy zainteresowani są szczęśliwi. Najpierw budzi mnie kocia łachudra, która tłumaczy głośno i dobitnie, że nie jadła już od tak dawna, że zaraz padnie. Więc się zwlekam prawie, że radośnie i prawie, że z pieśnią na ustach. Człap, człap, człap i jestem już w kuchni. Kocia micha już jest pełna, więc można zająć się sobą. Kawa, mleko, szczypta cynamonu i obowiązkowo jakieś małe co nieco. Szybkie ogarnięcie śniadania dla Niuniusia i już mogę iść budzić to moje małe Licho. Dziecię pod pachę i zaczynamy poranek. Luśka dostaje butle w paszcze, ja popijam duszkiem kawę, co jakiś czas skubnę sobie słodki dodatek. W tle brzdęka telewizja i wiadomości, a my sobie dyskutujemy o aktualnej sytuacji w kraju i na świecie. Wiecie ile ciekawych spostrzeżeń o kryzysie w Grecji, albo o dopalaczach ma taki Niuniuś? Bardzo mądrze prawi to moje dziecię.
A jak Miśko przyjeżdża to mi zabiera Malucha. I połowy mądrości życiowych już nie usłyszę...no to się przecież można zdenerwować :) Największą katastrofą będzie zmiana rytmu naszego poranka. Pracowałyśmy nad tym już jakiś czas i wreszcie wszyscy zainteresowani są szczęśliwi. Najpierw budzi mnie kocia łachudra, która tłumaczy głośno i dobitnie, że nie jadła już od tak dawna, że zaraz padnie. Więc się zwlekam prawie, że radośnie i prawie, że z pieśnią na ustach. Człap, człap, człap i jestem już w kuchni. Kocia micha już jest pełna, więc można zająć się sobą. Kawa, mleko, szczypta cynamonu i obowiązkowo jakieś małe co nieco. Szybkie ogarnięcie śniadania dla Niuniusia i już mogę iść budzić to moje małe Licho. Dziecię pod pachę i zaczynamy poranek. Luśka dostaje butle w paszcze, ja popijam duszkiem kawę, co jakiś czas skubnę sobie słodki dodatek. W tle brzdęka telewizja i wiadomości, a my sobie dyskutujemy o aktualnej sytuacji w kraju i na świecie. Wiecie ile ciekawych spostrzeżeń o kryzysie w Grecji, albo o dopalaczach ma taki Niuniuś? Bardzo mądrze prawi to moje dziecię.
A w ramach czegoś słodkiego do takiej porannej kawki proponuję bardzo maślane bułeczki, brioszki z malinami.
BRIOSZKI Z MALINAMI:
(proporcje na ok. 12 sztuk)
(proporcje na ok. 12 sztuk)
-ok. 500g mąki pszennej
-300g miękkiego masła
-20g świeżych drożdży
-4 łyżki cukru
-5 jajek
-pół szklanki mleka
-skórka z cytryny
-garść malin
1. Mleko lekko podgrzewamy (trzeba uważać żeby nie zagotować) i dodajemy cukier oraz pokruszone drożdże. Odstawimy na chwile w ciepłe miejsce, aż zaczyn zacznie pracować.
2. Do dużej miski wsypujemy mąkę, wlewamy zaczyn i dodajemy skórkę z cytryny oraz jajka (bez jednego białka). Zaczynamy wszystko razem wyrabiać i dodajemy miękkie masło. Ciasto jest gotowe gdy wszystko razem jest dokładnie wymieszane, wtedy odstawiamy je w ciepłe miejsce aż podwoi swoją objętość. Po tym czasie zagniatamy ciasto jeszcze raz i teraz z kolei wstawiamy do lodówki na co najmniej 1,5 godziny.
3. Przygotowujemy foremki, mogą to być np. foremki do muffinków. Odrywamy po kawałku ciasta i formujemy je w kulkę, w której środek wkładamy po 2-3 maliny. Każdą taką kuleczkę układamy w foremce do muffinów. Tak przygotowane brioszki smarujemy białkiem, które zostało. Bułeczki wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 10-12 minut, aż się zarumienią.
SMACZNEGO!
Smacznie :)
OdpowiedzUsuńChętnie bym podkradła kilka;)
OdpowiedzUsuńIdealne na śniadanie! :)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
jeszcze kilka zostało...Luśka nie wyjada, a ja samodzielnie nie mam aż tak dużego zużycia, więc mogę oddać nadliczbowe bułeczki :)
OdpowiedzUsuń