302. Pączki wiedeńskie, czyli gniazdka na Tłusty Czwartek
Kiedyś dawno dawno temu, w zamierzchłej przeszłości były na świecie cukiernie, które nie należały do wielkich korporacji czy sieciówek. Każda cukiernia należała do kogoś innego, w każdej przepisy stanowiły tajemnicę firmową i każda miała jakieś swoje wypieki perełki. Z takiej to właśnie cukierni zjadłam miliard lat temu pysznego pączka wiedeńskiego (niektórzy ponoć zwą je też hiszpańskimi pączkami), który wydał mi się istną ambrozją i pożywieniem bogów (pradawnych zresztą). Dziecięciem wtedy byłam, nazwy cukierni absolutnie nie zapamiętałam, wydaje mi się że to gdzieś na warszawskiej Saskiej Kępie było, ale smak cudownej oponki został w mojej głowie do dziś (zresztą oponka na biodrach też ze mną wciąż jest).
Niestety i w tej opowiastce pojawia się zły smok skrzyżowany z wredną macochą. Ile razy kupowałam później oponki, tyle razy rozczarowałam się do granic możliwości. Bo takie nabyte gniazdko nie było wcale chrupiące z zewnątrz i mięciutkie w środku, nie było słodziutkie, tylko zazwyczaj okazywało się rozmokłą paciają o aromacie starego smalcu. Posmak w ustach pozostawał potem taki, że trzeba było ratować się zagryzaniem główki czosnku. Istna rozpacz. A gdzie się nie obrócę to widzę nowo-powstające cukiernio-piekarnie, ale jest to w sumie kilka sieciówek, które już wypróbowałam i nie mam co w nich liczyć na jakieś zaskoczenia.
Jednak jako łasuch ogromny, olewający mądre blogerki które są ponad wszelkie mody i trendy w kulinarnej blogosferze, zdopingowana zostałam zbliżającym się Tłustym Czwartkiem. No bo on się silnie zbliża, a ja wszak mogę sobie sama zrobić pączusie takie jak mam marzenie i może zbliżę się chociaż trochę do ideału z dzieciństwa. Jak żem postanowiła tak żem uczyniła i wiecie co....okazało się, że pączki wiedeńskie są zdecydowanie prostsze do zrobienia niż takie tradycyjne z marmoladą (te w tym roku zostawię do robienia mamie Krysi bo ciężarnej przecież nikt nie zagoni do zagniatania ciasta drożdżowego). A robiąc je samodzielnie w domu i jedząc jeszcze gorące mam takie pączki o jakich marzę i śnię po nocach....i wcale nie śmierdzą starym tłuszczem. Pyszności :)
Niestety i w tej opowiastce pojawia się zły smok skrzyżowany z wredną macochą. Ile razy kupowałam później oponki, tyle razy rozczarowałam się do granic możliwości. Bo takie nabyte gniazdko nie było wcale chrupiące z zewnątrz i mięciutkie w środku, nie było słodziutkie, tylko zazwyczaj okazywało się rozmokłą paciają o aromacie starego smalcu. Posmak w ustach pozostawał potem taki, że trzeba było ratować się zagryzaniem główki czosnku. Istna rozpacz. A gdzie się nie obrócę to widzę nowo-powstające cukiernio-piekarnie, ale jest to w sumie kilka sieciówek, które już wypróbowałam i nie mam co w nich liczyć na jakieś zaskoczenia.
Jednak jako łasuch ogromny, olewający mądre blogerki które są ponad wszelkie mody i trendy w kulinarnej blogosferze, zdopingowana zostałam zbliżającym się Tłustym Czwartkiem. No bo on się silnie zbliża, a ja wszak mogę sobie sama zrobić pączusie takie jak mam marzenie i może zbliżę się chociaż trochę do ideału z dzieciństwa. Jak żem postanowiła tak żem uczyniła i wiecie co....okazało się, że pączki wiedeńskie są zdecydowanie prostsze do zrobienia niż takie tradycyjne z marmoladą (te w tym roku zostawię do robienia mamie Krysi bo ciężarnej przecież nikt nie zagoni do zagniatania ciasta drożdżowego). A robiąc je samodzielnie w domu i jedząc jeszcze gorące mam takie pączki o jakich marzę i śnię po nocach....i wcale nie śmierdzą starym tłuszczem. Pyszności :)
PĄCZKI WIEDEŃSKIE, GNIAZDKA:
-100g masła
-1 szklanka wody
-1 szklanka mąki pszennej
-3 jajka
-łyżka esencji waniliowej lub spirytusu
-ok. 0,5-0,7l oleju do smażenia lub kostka smalcu
+lukier (2 łyżki cukru pudru zmieszane z odrobiną soku z cytryny) lub cukier puder na wierzch
1.Przygotować ciasto parzone. Masło z wodą zagotować. Wsypać mąkę i energicznie ucierać do momentu, aż ciasto będzie zbite i będzie odchodzić od ścianek garnka. Odstawić ciasto do wystygnięcia. Kiedy już całkiem wystygnie dodawać po jednym jajku i ucierać na gładką masę, na koniec wmieszać esencję waniliową (lub spirytus).
2. W głębokiej patelni lub garnuszku rozgrzać tłuszcz (powinno się smażyć na smalcu ale jego zapach w ciąży mi silnie przeszkadza więc użyłam oleju-też wyszło dobrze). Gotowe ciasto przełożyć do wytrzymałego rękawa cukierniczego (polecam sylikonowe rękawy). Na papier do pieczenia wyciskać krążki ciasta o średnicy ok. 5cm, zachowując spore odstępy między nimi. Delikatnie pociąć papier do pieczenia tak, żeby każdy krążek był na osobnym papierku.
3. Każdy krążek ciasta delikatnie wkładać do rozgrzanego tłuszczu, papierem do wierzchu. Po chwili delikatnie wyjąć papier, bardzo ładnie odchodzi od ciasta w tłuszczu. Smażyć pączki po kilka minut z każdej strony, aż się zarumienią. Po wyjęciu z tłuszczu przełożyć gniazdka na ręczniki kuchenne, żeby odsączyć trochę nadmiar tłuszczu.
4. Każdą oponkę polukrować lub obficie posypać cukrem pudrem. Najlepsze są na ciepło, ale jak wystygną to również pyszności, że palce lizać :)
SMACZNEGO!
Znajdź jakąś różnicę pomiędzy tymi dwoma zdjęciami :)
świetne ci wyszły:) chętnie wzięłabym kilka:)
OdpowiedzUsuńkurde...obawiam się, że już po herbacie i żaden nie ocalał :)
UsuńGenialnie proste. Bede robic w weekend!
OdpowiedzUsuńteż się zdziwiłam, że to tak łatwo idzie...trzeba tylko tłuszcz rozgrzać dobrze i uważać przy wyjmowaniu papierków :)
Usuńpozdrawiam serdecznie
Bardzo smaczne wyszly:) do wyrobu konieczny jest jednak rekaw cukierniczy- tak jak wspomniala Kasia w przepisie. Ja eksperymentujac z torebka foliowa upapralam sie po lokcie i wysmarowalam ciastem pol kuchni:) aha i informuje ze ciasto rosnie po wrzuceniu na olej, pomimo braku spulchniacza.
UsuńA faktycznie, nie napisałam że rośnie i warto zostawić trochę miejsca w garnku tak żeby pączki nie były na ścisk.
UsuńCieszę się, że smakowały :)