272. Ciasteczka korzenne na czarną godzinę
Każdy chyba czasem tak ma, że musi zjeść coś słodkiego bo inaczej zwariuje. Przeszukiwanie kolejnych szafek daje marne rezultaty, bo ukochana rodzina już się wcześniej obok nich przeszła. Nie uświadczysz ani kawałeczka czekolady, ni złamanego ciasteczka. Jedyne co jest to Misio-miętusy (mój ukochany różne ciekawostki przynosi do domu-np. kilogram czy dwa cukierków miętowych), ale ile można jeść cukierki miętowe. I właśnie w takich kryzysowych sytuacjach przydają się ciasteczka korzenne. Pasują do herbaty (do kawy mnie nie ciągnie ostatnio więc nie testuję tego połączenia), smaczne bardzo, się nie zsychają i nie starzeją, a do tego filozofii w ich robieniu nie ma żadnej. Wszystko co do nich potrzebne zazwyczaj w domu jest, jedyna trudność to taka, że gotową mieszankę przypraw trzeba mieć (o matko!blogerka kulinarna używa gotowców...toć się zaraz piekło otworzy i mnie pochłonie za takie świętokradztwo :)). Mieszanka się przydaje, bo przynajmniej nie trzeba myśleć nad smakiem za bardzo...a wiadomo że w stanie zamroczenia z powodu niedoborów cukru to za dobrze się nie myśli :)
CIASTECZKA KORZENNE:
-300g mąki pszennej
-100g cukru pudru
-kostka masła
-2 żółtka
-opakowanie przyprawy do ciastek korzennych Kamis
-2 duże łyżki miodu
-1 łyżeczka proszku do pieczenia
Wszystko razem zagnieść na elastyczne ciasto, owinąć w folię spożywczą i wstawić na godzinę do lodówki. Po tym czasie wyjąć, rozwałkować w miarę cienko (ok. 0,5cm), wykrawać ciasteczka (myśmy się nie spinali w żaden sposób i używałyśmy w tym celu kieliszka). Piec około 10 minut w 175st. Można zrobić polewę czekoladową, lukier, albo jak się komuś nie chce to można tylko posypać cukrem pudrem.
*a przechowywać można w jakiejś puszce szczelnej, ale niekoniecznie bo i tak nie twardnieją z czasem :)
SMACZNEGO!
Apetyczne ciasteczka.
OdpowiedzUsuńBloger też człowiek ;)
OdpowiedzUsuńA ciasteczka wyglądają kusząco :)
Niby człowiek, ale pełnych praw nie ma :)
UsuńPod jakimś przepisem widziałam raz takie gromy nad biedną dziewczyną, która użyła gotowego ciasta francuskiego zamiast stać kilka godzin w kuchni i samodzielnie je zagniatać...zgroza! Tym bardziej jak pomyślę, że u mnie gotowe ciasto francuskie to podstawa awaryjnego pieczenia :)