Zawijam kiecę i lecę, czyli Bieg W Sukniach Ślubnych
Cała Polska biega, a więc biegam i ja. Właściwie to raz przebiegłam, 500 metrów i prawie ducha wyzionęłam. Za to w tiulach, welonie i w ogóle prawie, że jak panna młoda wyglądałam. Biorąc pod uwagę zdanie Miśkosława na temat instytucji małżeństwa jest duża szansa, że była to jedyna okazja żeby mnie zobaczyć w takiej sytuacji.
Całe zamieszanie spowodowane było zbiórką funduszy na leczenie i rehabilitację Julii Torli, podopiecznej Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”. Startować można było w swoich sukniach ślubnych lub jeśli ktoś, tak jak ja, jeszcze się takowej nie dorobił to w pakiecie startowym była tiulowa spódniczka i welon. U mnie była wersja na bogato, czyli dwie spódniczki tiulowe. Przegląd sukienek był ogromny i zabawy co nie miara (nie tylko dla zawodniczek ale dla wszystkich dopingujących). Za rok jakby co to też startujemy, tylko może posłuchamy się mojego brata i potrenujemy co nieco wcześniej, żeby kichy nie było :)
Czy te warstwy tiulu, aby przypadkiem mnie nie pogrubiają? |
Rozgrzewka |
Zawijam kiecę i lecę |
Sesemes do ukochanego:"Misiu, nie wygrałam, ślubu jeszcze nie będzie" |
wyglądacie kapitalnie ! :)
OdpowiedzUsuńA jak w takim stroju się kapitalnie biega :)
UsuńA to ciekawe, sama chętnie przebiegła bym się w takim biegu w sukni z mojego ślubu.. może by mi się nawet udało wygrać!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa inicjatywa, ale przy takim bieganiu trzeba bardzo uważać.
OdpowiedzUsuń