Co zabrać ze sobą w podróż na koniec świata (albo ciut bliżej)
Misie-Pysie kochane. Jestem aktualnie w ferworze walki z zapakowaniem się na wyjazd do Miśkosława. W trakcie kolejnych przemyśleń czy aby na pewno mam wszystko co mi będzie potrzebne przez te kilka dni w dalekim świecie, naskrobałam swoją bardzo subiektywną listę rzeczy, które w podróż warto zabrać. O takich oczywistych oczywistościach jak bilet i paszport wspominać nie będę (chociaż akurat ja się zawsze boję że którejś z takich podstawowych rzeczy zapomnę). Wygodne buty, tona kosmetyków, sanglasy itp. to podstawa, ale co by tu zabrać jeszcze.
SPRZĘT FOTOGRAFICZNY:
Generalnie to podstawa każdego wyjazdu. Nawet nie wyjazdu, tylko wyjścia z domu. Praktycznie zawsze mam przy sobie coś co robi zdjęcia i nie mówię tu tylko o telefonie. Jak da radę to oprócz dużej lustrzanki jest też mała małpeczka, ewentualnie druga osoba do robienia zdjęć małpeczką, bo wiadomo że zawsze może ta druga osoba zrobi trochę inne ujęcie.
Oprócz samego aparatu zawsze podróżują ze mną zapasowe karty pamięci (bo może się za bardzo rozpędzę w robieniu zdjęć), ładowarka do baterii (bo nie ma nic gorszego niż rozładowana bateria jak się akurat zobaczyło coś arcyciekawego), czytnik kart (bo może będzie dostęp do komputera i kilka zdjęć będzie można wysłać stęsknionej rodzinie), statyw (bo może w nocy będziemy robić jakieś zdjęcia a rękę to ja mam bardzo trzesącą się).
KOSTIUM KĄPIELOWY:
Zawsze i wszędzie. Naprawdę zawsze go zabieram, nawet w zimę jak jadę na deskę. Nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem jakieś ciepłe źródła albo odjechany park wodny nie znajdzie się gdzieś w okolicy.
PŁÓCIENNA TORBA NA RAMIĘ:
Tak samo jak kostium i aparat jest ze mną zawsze. Praktycznie w każdej podróży się przydaje. Można w nią zapakować prowiant na drogę, książki do czytania, przepakować się szybko jeśli zostawiamy cały bagaż w przechowalni, albo na pokładzie samolotu okazuje się że wasz bagaż podręczny jednak ma wylądować w luku. Poza tym jest dodatkowe miejsce, że wszelaki pamiątki z podróży przewieźć :)
APLIKACJE NA TELEFON CZY INNE USTROJSTWO:
Z telefonu w podróży korzystam od niedawna, ale już polubiłam niektóre przydatne aplikacje. Zawsze warto poszperać, co wam akurat się przyda. Ja korzystam póki co z IPolak (nigdy nie musiałam szukać żadnej placówki dyplomatycznej za granicą, ale lepiej mieć taką wiedzę), TripAdvisor i PlaceKnow (zamiast przewodnika, żeby szybko sprawdzić co można zwiedzić w okolicy), JakDojadę (w podróżach po Polsce się bardzo przydaje jeśli korzystamy z komunikacji publicznej w danym mieście).....i jeszcze Gastronauci (bo zawsze warto sprawdzić gdzie można coś dobrego zjeść).
SWOJE MAŁE PARANOJE :)
W podróży mamy wypocząć i czuć się dobrze, jeśli więc mamy jakieś nawyki, które nawet innym wydają się nieco dziwne, nie powinniśmy z nich rezygnować. Grunt, że my mamy się czuć dobrze. Dlatego więc jeśli wiem, że będę mieć dostęp do kuchenki to zabieram w podróż np. swoją kawiarkę i ulubiony kubek do kawy, bo kawę o poranku to ja wypić muszę....a sama wiem najlepiej jaka mi smakuje :)
W każą podróż jedzie też cały zestaw moich gadżetów do włosów, bo na tym punkcie to już mam lekką paranoję. Co poniektórzy (Misiu o tobie mowa) twierdzą, że grzyweczka jest moim znakiem rozpoznawczym. No cóż takie życie, grzyweczka musi być ułożona, loki ujarzmione, a w tym wszystkim zazwyczaj tkwi jakaś kokardka...ot, takie małe wariactwo :)
TOWARZYSZ PODRÓŻY:
Prawda jest taka, że bez odpowiedniego towarzystwa w podróży wszystko inne jest nieważne. Są ludzie, którzy lubią przemierzać świat samotnie, ja do nich zdecydowanie nie należę i nawet 2-godzinny samotny lot wpędza mnie w lekką panikę. Bo przecież nie będę mogła poprzeżywać wszystkiego i poopowiadać swoich wrażeń (biedny Miś jak już mnie odbierze z lotniska to chyba zaleje go słowotok). Odpowiedni towarzysz, to ktoś kto ma podobny styl zwiedzania (zobaczyć jak najwięcej ale bez wariactwa, wstawania o 6 nad ranem i biegania z wywieszonym językiem), podziela twoje dziwactwa (tak, flaki z kalmarów, albo napój ze sfermentowanej kaszy jaglanej na pewno jest pyszny musimy go spróbować), kto nie będzie na ciebie krzyczał, że znowu o poranku trzeba czekać aż wysuszysz grzyweczkę, kto zniesie wszelkie twoje pomyłki w ocenie sytuacji (ten rower na pewno jest sprawny, nie musimy zabierać swoich z domu) i kto wie że jak się zezłościsz to trzeba dać ci czekoladę...dużo czekolady :)
To kochani ja lecę, a wy pomyślcie czy coś jeszcze dodać do listy rzeczy absolutnie niezbędnych w podróży :)
z tą kawiarką mnie rozczuliłaś:) a gdzie się wybierasz? ps. mam taką samą suszarkę! :p
OdpowiedzUsuńDo Genewy zaraz lecę. ..a kawiarka naprawdę się przydaje jak ktoś ma takiego hopla na punkcie porannej kawy :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Kasia rozczarowałaś mnie! Najważniejszy w podróży jest PROWIANT! Bez tego ani rusz! W.
OdpowiedzUsuńProwiant to dla mnie taka oczywista oczywistość jak paszport czy bilet...bez jajka na twardo i kanapki z kiełbasą się z domu nie ruszam :)
Usuń