×

73.Tosty z brie i żurawiną oraz Nigel Slater i jego "Tost. Historia chłopięcego głodu"

Kiedyś dawno dawno temu nie jadłam w ogóle serów pleśniowych. Teraz już wiem, że przez wstręt do samej nazwy, straciłam kilka lat rozkoszowania się jedzeniem "śmierdziuchów". Na szczęście jednym z moich zajęć w trakcie studiów, to była praca baristki w kawiarni gdzie w ofercie śniadaniowej mieliśmy również tosty. Robiąc je setki razy, w którymś momencie się przełamałam, spróbowałam i od tej pory te tosty należą do moich ulubionych.

TOSTY Z SEREM PLEŚNIOWYM I ŻURAWINĄ
-4 kromki pieczywa tostowego
-4 plasterki wędliny z piersi drobiowej
-kilka niezbyt grubych plasterków sera brie (albo innego o łagodnym smaku)
-odrobinę konfitury z żurawiny
-masło

Każdą kromkę pieczywa posmarować masłem. Na płytkach rozgrzanego opiekacza położyć po jednej kromce pieczywa, masłem do dołu. Na to położyć plasterek wędliny, na niego plasterki sera brie, które z kolei delikatnie smarujemy konfiturą z żurawiny, całość przykrywamy następnym plasterkiem wędliny i zwieńczamy dzieło drugą kromką chleba. Gdy już wszystko jest ułożone zamykamy opiekacz i czekamy kilka na minut, aż całość się zapiecze i opiecze. Tosty są gotowe gdy są lekko zarumienione, a ser ze środka jest roztopiony i zaczyna lekko wyciekać.

SMACZNEGO


Nigel Slater jest brytyjskim kucharzem, autorem kilku książek, jak dla mnie jest przede wszystkim fajnym facetem prowadzącym programy kulinarne w BBC. Kilka lat temu została wydana jego autobiografia, która stała się bestsellerem, a nawet została nazwana brytyjskim skarbem narodowym. 
Jak dla mnie wprost nie do ogarnięcia jest jak mały chłopiec jest w stanie zapamiętać tyle szczegółów dotyczących codziennego jedzenia. Zapamiętuje zapachy towarzyszące mu w życiu codziennym, pianki cukrowe porównuje do pocałunku, a gdy jego matka (która gotować nie umiała i korzystała często z mrożonek lub dań gotowych) spaliła jego ulubione ciasteczka z czekoladą życzy jej jak najgorzej. Mały Nigel opisuje również co wypadało jeść w zależności od pozycji społecznej lub płci. W szkole, na angielskiej prowincji w latach 60., trzeba było wiedzieć jakie batoniki i cukierki może zjeść szanujący się chłopiec, oraz jak trzeba kombinować żeby nie pić codziennie znienawidzonego mleka. 
Czytając tę książkę nasunęło mi się parę wniosków. Po pierwsze: Anglicy mają specyficzny humor i jak dla mnie specyficzne podejście do świata. Bardzo zwracają uwagę na to co ludzie powiedzą i jak zostaną przez innych ocenieni. Nawet na podstawie zawartości talerza, albo nawet samego talerza (padłam na etapie opisu zakupu tacy na kółkach, która miała pomóc w trakcie świąt i ładnie elegancko wyglądać, ale finalnie sprawiła tylko więcej problemów).
Po drugie: wszystko kręci się wokół seksu i fizycznej strony życia. Nie wolno o nim mówić, ale wszyscy TO robią i to robią czasem w dziwny sposób. Ojciec autora np. został przyłapany w dwuznacznej sytuacji w swojej ukochanej szklarni, a już kwintesencją wszystkiego jest opis jednego z kolegów Nigela, który w nocy wkłada swojego penisa do zimnej pieczeni wołowej. Sodoma i gomora!!! A temu nieziemskiemu chłopcu każde doświadczenie seksualne (i te dobre i te złe) kojarzą się z czymś do jedzenia :)
Po trzecie: Nigel w dzieciństwie był bardzo samotnym chłopcem. Nadopiekuńcza i neurotyczna matka ograniczała jego normalne kontakty z rówieśnikami. Natomiast wkrótce po jej śmierci chłopiec musiał rywalizować o względy ojca z macochą. Starał się to również zrobić poprzez gotowanie i przygotowywanie posiłków, w czym odnalazł swój spokój i co sprawiało mu ogromną radość.
Książkę zdecydowanie polecam. Sama teraz będę polowała na film, który powstał na jej podstawie, bo podobno też jest rewelacyjny.

7 komentarzy:

Copyright © 2016 Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny , Blogger